Do przemyśleń skłoniła mnie dzisiejsza zabawa karnawałowa zorganizowana dla dzieciusiów. Nie będę ukrywać, że nie przepadam za zabawami i dyskotekami. Wcale nie z racji tego, że staję się wiekowa - nigdy ich nie lubiłam. Oprócz znoszenia męczącego hałasu - czas upływa mi podczas takiej imprezy na: upoceniu się podczas tańca, wyłapywaniu "moich" dzieci z różnych zakamarków szkoły, zachęcaniu do tańca maruderów podpierających ścianę i włażących na drabinki, ciągłym chodzeniu do klasy, bo dzieciom chce się pić i ... uciekaniu przed wzrokiem rodziców. Tak, tak Drodzy Państwo. Mam świadomość (wszyscy nauczyciele mają), że jestem przez rodziców uczniów naszej szkoły obserwowana i nie liczę na to, że z zachwytem... Mimo, że przestało mi to przeszkadzać i przestałam się tym przejmować, ba... zauważać nawet - to gdzieś tam, z tyłu głowy, pali się czujne światełko. Jednocześnie, do tego jękolenia dodam, że na zabawy karnawałowe chodzę bez narzekania. Taka "Zabawa" jest bardzo ważna dla dzieci. Widząc tą radość i wielkie emocje na buźkach dzieci kiedy ogłaszam, że: Będzie bal - nawet nie mrugam okiem. Maszeruję i staram się podczas takiej zabawy znaleźć coś fajnego i dla mnie.
W tym roku zabawa odbyła się na korytarzu (z powodów ważnych) ale prowadzący zabawę: ge - nial -ni! Trudno mnie w takich przypadkach zadowolić, bo nie znoszę kiedy dzieciusiom marnuje się czas na byle co, więc można mi wierzyć na słowo. Jedną z wielu zalet było to, że prowadząca świetnie zajęła się dziećmi i dlatego mogłam się zająć jedną z moich ulubionych czynności - obserwacji.
Obserwacja moich "trzeciaków" sprawia mi masę frajdy. Dzieci są ... Takie jakieś... ni to dzieci, ni to nastolatki... Gdy usłyszały piosenkę rozpoczynającą zabawę "Pociąg", prychnęły pogardliwie, że to do przedszkola raczej, co nie przeszkodziło im się później świetnie bawić przy piosenkach dla różnych grup wiekowych. Wprawdzie trochę ich (bardzo pedagogicznie) przekupiłam, że jak się teraz powygłupiają to zorganizujemy sobie "dorosłą" dyskotekę... ale co tam... Kacper sam do mnie podszedł na koniec i oznajmił:- Proszsz pani, bardzo fajna ta zabawa... najlepsza.
Uśmiechy na buziakach - to najważniejsze. Chłopcy popisywali się przed dziewczynkami,niektórzy pozowali do zdjęć, kilka dziewczynek troskliwie zajmowało się najmłodszymi... za moich czasów nie było takich fajnych, starszych koleżaneki.. Nie biegały - tańczyły. Podczas poczęstunku miód spływał na moje serce - dzielili się nawzajem, karmili i poili bez jakiegokolwiek samolubstwa. Są niesamowici - akceptują siebie z wadami i zaletami jakimi posiadają...pewnie, że z jednymi bawią się częściej, z innymi rzadziej, ale nikogo nie piętnują... Uśmiechają się do siebie i... po prostu są tak zgrani, jak zgrani być powinni. Uwielbiam na nich patrzeć, - na to jak się bawią, jak rozmawiają, jak szaleją.... Zawsze to wiedziałam, ale dzisiaj wyjątkowo to czułam ... w momencie kiedy mogły zachowywać się jak dzieci, poczułam jak strasznie ich lubię. Wszystkich. Drodzy Rodzice - fajne te Wasze dzieciaki...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz